W 1946 roku pojawił się na Niedzickim zamku tajemniczy człowiek. Przestawił się jako Andrzej Benesz z Bochni i legitymując się licznymi starymi dokumentami uzyskał zgodę na poszukiwania w zamku rodzinnej pamiątki. Idąc za wskazaniami zapisanymi na pergaminie odszukał i wydobył z ukrycia ołowianą tubę. Jakież jednak było rozczarowanie, kiedy po jej otwarciu okazało się, że zawiera tylko sznurkową, różnokolorową plecionkę.
Jednak zawód nie trwał szybko bo w dziwnym znalezisku dopatrzono się tajemniczego pisma Inków – kipu. Dalsze badania doprowadziły do odtworzenia niezwykłej historii jego pojawienia się w Niedzicy.
A sięga ona jeszcze czasów kiedy zamkiem Dunajec władała rodzina Berzeviczy. W niejasnych okolicznościach Sebastian Berzeviczy miał poślubić pochodzącą z dzisiejszego Peru Indiankę. Ich córka Umina została wydana za ostatniego przywódcę Inków Tupaca Amaru. Uciekając przed śmiercią z synkiem Antoniem trafiła do Niedzicy. Tu zginęła zasztyletowana a chory Sebastian powierzył swego wnuka opiece krewnego Wacława Berzeviczy – Benesza. Dokument spisany w 1797 roku oprócz przekazania obowiązków mówi także o skarbach Inków i miejscu ich ukrycia. Mapą i wskazówka miało być właśnie spisane pismem węzełkowym kipu odnalezione po II wojnie światowej w niedzickim zamku.
Tu jednak historia zaczyna się gmatwać. Przybyły do Niedzicy Andrzej Benesz pragnął zachować wszystko w tajemnicy. Jednak dzięki Jalu Kurkowi – pisarzowi i dziennikarzowi informacje o znalezisku przeniknęły do prasy. Niedługo potem z Krakowa zginęły wszystkie dokumenty dotyczące ukrycia skarbu. W latach siedemdziesiątych Andrzej Benesz zginął w wypadku samochodowym.
Tajemnicza historia inkaskiego skarbu ciągle budzi zainteresowanie. Czy jest on ukryty w Niedzicy? Naukowcy mocno w to wątpią. Ale poszukiwacze skarbów wiedzą swoje…